Smalec nie smalec. Tyle w nim dobra wszelakiego, że aż czasem się zastanawiam, czy nie powinien zmienić nazwy. Robię go raz w roku. Gdy na dworze mróz i chce się zjeść coś, co... no niestety, nie jest dietetyczne. Za to pyszne niesamowicie. Wychodzi go wcale niemało i znika szybciutko. A nam brzuchy rosną. No może nie nam - mnie :(. Taki jeden, co ze mną mieszka i lat ma sporo mniej niż ja, wtranżala ten smalec bez konsekwencji. Zazdroszczę mu :).
Najpyszniejszy smalec na świecie.
- 75 dag tłustego, wędzonego boczku
- 50 dag słoniny
- 3 średnie cebule
- 2 ząbki czosnku
- 2 kwaskowate jabłka
- 100 g suszonych śliwek bez pestek
- 10 ziaren jałowca
- 1 łyżeczka suszonego tymianku
- 1 łyżeczka suszonego majeranku
- 50 ml śliwowicy lub żubrówki (można zastąpić czystą wódką)
- sól (ok. 1/4 łyżeczki)
- grubo zmielony pieprz (1/8 - 1/4 łyżeczki, zazwyczaj daję na oko mieląc wprost do garnka)
Cebulę obrać, drobno posiekać. Umyć i obrać jabłka, usunąć gniazda nasienne,zetrzeć na tarce z dużymi oczkami. Śliwki pokroić w paseczki. Czosnek obrać i drobno posiekać.Gdy tłuszcz się już wytopi, włożyć do garnka cebulę. Smażyć mieszając do lekkiego zezłocenia. Dodać jabłka, śliwki, czosnek, jałowiec, tymianek, majeranek, sól i pieprz. Smażyć jeszcze ok. 10 minut. Dodać alkohol, wymieszać i zestawić z ognia. Gdy trochę ostygnie, przelać do kamionkowych naczyń lub słoików. Podczas studzenia należy od czasu do czasu pomieszać, aby składniki nie osiadły na dnie. Choć i tak jest ich tak dużo, że wypełniają prawie całą objętość.
To tłuszcz, należy uważać, żeby gorący nie zetknął się z wodą (np. z mokrą łyżką), bo pryska niesamowicie i może dotkliwie poparzyć.
W lodówce można go przechowywać i miesiąc.
Przepis pochodzi ze starego czasopisma "Smaki i aromaty".
Podobno taki smalec podawano w dawnym (lata sześćdziesiąte zeszłego wieku) Spatifie, któremu szefował pan Kazimierz Sidorowski i w którym spotykała się cała śmietanka ówczesnej Warszawy.
Podobno smalec to proste, chłopskie jedzenie. Jakoś mi się nie wydaje, że w tej wersji także :).
Jest pyszny. Najbardziej smakuje mi z moim razowym chlebem i ogórkiem kiszonym. Nie mogę mu się oprzeć, jak jest. Chyba się można domyślić, dlaczego robię go tylko raz do roku?
Obudzilas wspomnienia - chetnie bym zjadla kromke chleba z takim smalcem i dobrym, kiszonem ogorkiem :)
OdpowiedzUsuńAle troche pozniej, na razie budzenie sie z kawa ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Mnie mama obdarowała - pycha !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPycha, to prawda!!!
UsuńTeż go robię. I muszę przyznać bez grama przesady jest wspaniały!
OdpowiedzUsuńKto jeszcze go nie próbował, nie wie ile traci.
Doskonały przepis.
Cholesterol jak się okazuje to największa ściema xxi w dlatego jutro kupuję wszystkie składniki i.......chulaj dusza piekła nie ma :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń